Autor |
Wiadomość |
Rudzielec
Młody Pisarz
Dołączył: 01 Kwi 2009
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z różowego flakonika Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:32, 04 Cze 2009 Temat postu: Widziadło |
|
Znów do wyrzygania moje i równie beznadziejnie psychodeliczne. Bardzo krótkie, aczkolwiek mam nadzieję, że wymowne.
Widziadło
Otulony ciemnością – najczarniejszą z matek, ukrytą w sobie podobnych czarnościach. Matką mamiącą, a może i matczyną – co odkryłby, gdyby zechciał wdrążyć się w temat. Zwinięty w kłębek – węzeł zacieśniający swe pędy wokół ciała. Istota będąca częścią, a może i całością nieokreślonej formy. Upadał nisko, coraz niżej, podnosząc się tylko w określonej porze, gdy słońce górowało. Po prostu istniał we własnej świadomości, a czasem nawet i obok niej. Lewitował na orbitach czasu, wdrążając w życie plan autodestrukcyjny. Kawałek po kawałku pozbywał się duszy, zaprzedając ostatki godności przerażeniu. Honor zniknął z tapety, pozostawiając miejsce dla niepodobnych sobie. Od koniuszków palców, po czubek głowy przesiąknięty sobą. Nic dziwnego – rzec by można. Nic bardziej mylnego – prawidłowiej. Oplatał pulchne ramiona wokół pulchnego ciała, chłonąc głos pulchnej matki – członkini pulchnej rodziny. Kolana powijał pod brodę, chcąc uchronić się przed strachami zamkniętymi w szafie. Czasami strachy urządzały osobliwe podróże wewnątrz przestrzeni. Przestrzeni prywatnej, zamkniętej dla oka nieproszonych. Co noc zaczynało się tak samo…
- Dobranoc kochanie – szeptała rodzicielka, złożywszy mokry pocałunek na policzku syna.
Pstryk.
Światło gasło.
Pyk.
Otwierała się szafa.
Powoli, powoli… Wolniej niż przeskakiwały cyferki w budziku stojącym na brzegu komody. Wynurzały się z szafy potwory, paranoje i inne monstra. Intuicyjnie wyczuwał, że coś się zbliża. Zaciskając serdelkowate palce w piąstki, zapędzał własne zmysły w kąt. Nie jak to w bajkach bywa; nie nagle, lecz stopniowo zaczynał dosłuchiwać.
Świst. Aż ciarki przeszły po plecach. Włosy na karku postawione, niczym u zwierza przerażonego, gotowego do skoku czy innego ataku. Jednak on kulił się coraz mocniej, uciekając w zakamarki bezpieczności swojego umysłu. Świstania wywoływały wiatr, który smagał bladą skórę. Wprawiał go w nastrój fałszywego spokoju, stworzonego na pokaz własnym nerwom. „Patrz, głupcze! Potrafisz!” – zdawały się skandować. Zefir związany niemal symbiotycznie ze świstami, zaczął ewoluować.
Gwizd. Coraz ostrzejszy, przywodzący na myśl okropne tortury. Zacisnął dłonie na uszach i zaczął nucić maminą piosenkę, niegdyś słyszaną co wieczór.
- Twinkle, twinkle, little star… - Głosił dźwięk wychodzący spomiędzy zasuszonych warg.
Gwizdy przerodziły się w krzyki dobijające się głośnym echem w głowie bezbronnego. Piły przecinające ostatnie liny, którymi był połączony ze światem. Wszystko znikło. Została tylko pustka – czarna dziura stworzona z potoku łez. Każda kropla spadająca w enigmatyczną próżnię powiększała wir nicości kręcący się z każdą minutą coraz szybciej. Decybele atakowały bębenki. Pozornie odwracalne szkody powiększały się. U kresu wytrzymałości z jego gardła wydarł się rozpaczliwy krzyk.
Otworzył oczy. Przerażona matka, z dłonią złożoną na włączniku lampki nocnej, spoglądała na niego podejrzliwie. W osłupieniu wpatrywał się w jej bezczynność. Strużki potu torujące sobie drogę po całym ciele, powoli zastygały w miejscu. Suchy szloch przerwał ciszę.
- Like a diamond in the sky… - szepnął.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rudzielec dnia Czw 23:32, 04 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
mloda1337
Młody Pisarz
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: FWK i inne Badwardowo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:05, 23 Cze 2009 Temat postu: |
|
Zacznę od jedynego błędu jaki wyłapałam.
Cytat: | Kolana powijał pod brodę, chcąc uchronić się przed strachami zamkniętymi w szafie. |
Myślę, że chodziło o PODWIJAŁ
A teraz będę maślić. Boże, jak ja tego nie lubię!
Nieważne. W każdym razie. Za każdym razem, kiedy czytam Twoją twórczość dochodzę do coraz to nowszych wniosków. Dzisiaj na przykład zauważyłam, że Ty, używając słów z języka mówionego - prostych, takich, które zna większość dzieciaków w wieku lat dziesięciu - tak budujesz z nich zdania, że byłyby dobre do niejednego pisanego horroru. Co to znaczy? Że nie trzeba być niewiadomo jakim doświadczonym czlowiekiem, żeby napisać coś mądrego. W dodatku, z tych prostych słów potrafisz wyciągnąć pewne drugie dno i przez to Twoje teksty sprawiaja wrażenie trudniejszych niż są w rzeczywistości. Dobra. Pieprzę jak moja nauczycielka od polskiego. Pewnie nawet nie wiesz o czym mówię.
Wiesz, co pokazałaś tym tekstem? Że nieważne, jaką sytuację opisujemy, jakim językiem, ani jak długim tekstem, bo jeżeli potrafimy to zrobimy to pięknie.
W ogóle, takie psychiczne teksty (jak nazywam takie opowiadania) czyta się trudniej. Na przykład ja, żeby zrozumieć ten tekst, czytałam go ze trzy razy dłużej niż zwykły rozdział innego opowiadania FF.
No cóż. Jak zwykle zobiłaś na mnie wielkie wrażenie. Niemożliwe jets dla mnie to, że z sytuacji tak oczywistej, jak lęk dziecka przed ciemnością można zrobić coś takiego. I jeszcze super wplotłaś tę piosenkę.
p,
mloda
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|